DROGA DO PRZEBUDZENIA Z RAPEM W TLE

Każdy z nas ma własne doświadczenia, które przez całe życie nadają nam kierunek, w którym podążamy. Pomimo tego, że jesteśmy różni to bywa i tak, że doświadczamy podobnych sytuacji. Wpływ na to mogą mieć podobne miejsca, w których się wychowaliśmy. Podobne sytuacje rodzinne czy też przykładowo podobne pasje. Doskonałym przekaźnikiem takich podobnych doświadczeń od zawsze była muzyka. U mnie bez wątpienia był to rap. Przekaz różnych raperów, który towarzyszył mi od dzieciaka kształtował mój charakter. Jak się później okazało rapowy przekaz był również moim kompanem w drodze do przebudzenia.

„GDY UJRZAŁEM TEN ŚWIAT JAKIM JEST NAPRAWDĘ,
ZAPŁAKAŁEM W DUCHU NAD SOBĄ
I TYM STADEM NA HANDEL”

Kto z Was tak nie miał, gdy ujrzał pierwsze filmy, mówiące o tym co tu tak naprawdę się dzieje? Pewnie każdy z Was w głębi siebie zapłakał nad losem naszej planety. Tak jak kiedyś wspominałem ten okres był dla mnie bardzo trudny. Wcześniejszy światopogląd z każdym dniem sypał się niczym domek z kart. Wcześniejsze beztroskie melanżowe życie przerodziło się w… melanżowe życie, w którym dominował smutek, żal i wkurzenie na to jak to wszystko wygląda i na co dalej się zapowiada. Tamte czasy zapamiętałem jeszcze jeszcze z jednego powodu, mianowicie olbrzymiej chęci budzenia innych… jak się później okazało… sposób w jaki chciałem dokonywać pobudek nie był zbyt skuteczny. Kawałek C.O.M.A który ukazał się w 2014 roku był dla mnie podsumowaniem tego smutnego okresu życia.

„STAŃ NA ZIEMI, NIE W AIR MAXACH, ALE BOSO.
W DZIEŃ NA TRAWIE, A NIE W ZADYMIONYM KLUBIE NOCĄ.
PO CO? BO NIE MASZ PUNKTU ODNIESIENIA.
CZEKA ZIEMIA, NIE MATERIALNE PRAGNIENIA.”

Po burzliwym okresie związanym z nabijaniem sobie głowy tzw. „teoriami spiskowymi.” i melanżowym trybem życia moje ciało powiedziało dość. Wtedy siłą rzeczy musiałem odpuścić sobie wszystko. Musiałem ogarnąć zdrowie. Udało mi się dokonać totalnego resetu życia. Zaufanie naturalnym metodom odbudowy organizmu zdziałało cuda. Odpuściłem sobie imprezy, zamiast tego wolałem wcześniej wstawać i od rana komponować zdrowe pożywienie aby w dalszej części dnia, mieć moc, aby przykładowo biegać po lesie. Ten okres życia był dla mnie początkiem mojego prawdziwego przebudzenia o którym nie miałem wtedy jeszcze pojęcia…

„ZALICZAM GLEBĘ, WSTAJĘ, IDĘ PRZED SIEBIE
TEJ SZANSY NIE POGRZEBIE
BO COŚ DAJE ZNAKI MI NA NIEBIE.”

Gdy odzyskałem w całości swoje zdrowie, czułem jakbym się urodził na nowo. Zachwyt małymi rzeczami, był czymś zupełnie naturalnym. Zdałem sobie sprawę, że zaliczyłem naprawdę mega glebę i powiedziałem sobie, że już do tego nie dopuszczę. Za fajnie mam teraz na głowie, aby wracać znowu do starego życia. Wewnętrzny głos, który bym coraz bardziej słyszalny przeze mnie podpowiadał mi cały czas, że to jest właśnie ta właściwa droga… Pamiętam, gdy wróciłem po latach do tego numeru i na nowo odkryłem jego znaczenie. Czułem wtedy, że ten tekst jest jakby o mnie…

„PRAGNIESZ TWORZYĆ, NIE BURZYĆ,
UZDRAWIAĆ A NIE RANIĆ.
DOŻYĆ CHWIL, W KTÓRYM DŁUŻY SIĘ DZIEŃ
JAK ZA DAWNYCH LAT.”

Co raz częściej do głowy wpadały mi nowe pomysły przepełnione kreacją. Każdego dnia gromadziłem nową wiedzą na temat naszego umysłu, podświadomości i żywienia. Patrzyłem dookoła na ludzi w ciągłym biegu, którzy nie wiedzą co tracą, gdyby się na moment zatrzymali. W tym okresie definitywnie porzuciłem negatywne myślenie. Dowiedziałem się tylu rzeczy o tym jak działa podświadomość, że absolutnie nie mogłem dalej pozwalać na zapętlanie się jakiś negatywnych myśli w mojej głowie. Utwór AK-47, który pojawił się rok później od tych wydarzeń był moim swoistym podsumowaniem tego jak to widzę i czuję.

„NIECH TĄ BRONIĄ BĘDZIE WIARA I MIŁOŚĆ – DAJMY SOBIE TO,
NIECH POŁĄCZY NAS PRAWDA I BLISKOŚĆ,
A POKONAMY ZŁO.”

Miłość… bezwarunkowa miłość, która zagościła w mym sercu była ogromną reakcją na to jak zacząłem podchodzić do życia i jak zacząłem on nie dbać. Nie wiem kiedy to się stało, Wdzięczność za wszystko odblokowała niesamowite pokłady właśnie tej miłości. To dzięki niej wysokie wibracje rzadko mnie opuszczały. To właśnie ona okazała się skuteczną bronią na wszystkie moje lęki i strachy. Kawałek Trzeciego Wymiaru doskonale obrazuję, jaką potężną „broń” posiadamy.

„NIE TRZEBA MI NICZEGO WIĘCEJ,
SERCA, INSTYNKT, RĘCE,
ŻEBY MÓC OSIĄGNĄĆ WIĘCEJ,
A RESZTĘ NARZĘDZI ZDOBĘDĘ.”

Nie potrzebowałem nic więcej po za rzeczami z wyżej zacytowanego tekstu z utworu Zipery. Zrozumiałem, że to we mnie jest ta moc. Nikt za mnie tego nie odkryję. Nikt tego za mnie nie wydobędzie. Tylko ja mam klucz do uwolnienia tej mocy. Wraz z pomocą wewnętrznego głosu, odkrywałem co raz to większe pokłady cudownej mocy kreacji. Wiara dopełniała całości i tak pomysł dzielenia się wszystkim na większą skalę zmaterializował się w niedalekim czasie.

„CZASEM TEŻ TONĘ W MYŚLACH,
CZASEM MAM DRAMAT.
CZASEM DROGA DO WYJŚCIA
TO LABIRYNT FAUNA.
LECZ IDĘ W STRONĘ ŻYCIA,
NIE UMIERANIA.
WENA MNIE MUSI ZASTAĆ ZAWSZE,
PRZY DZIAŁANIACH NIE MA ZIEWANIA.”

Póki co wspominałem o samych zachwytach nad wszystkim, lecz uwierz mi, że nie zawsze tak miałem i oczywiście mam. To nie jest nic złego. Jesteśmy tylko i aż ludźmi. Emocje, jakie nas nachodzą bywają różne. Plusem tej całej wiedzy, jest fakt, że teraz szybciej sobie radze z takimi nazwę to słabszymi emocjami, myślami. Mimo wszystko co by się nie działo, tak jak Hinol nawija… „idę w stronę życia, nie umierania.”

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie WDZIECZNOPIS-Facebook-Cover-Banner_10052021c-1-1024x390.jpg

„KIEDY UCIEC MUSZĘ GDZIEŚ OD
SOCIAL MEDIÓW, OD UPDATEÓW, OFERT W MAILU.
GDY JUŻ Z TECHNOLOGIĄ MAM NA PIEŃKU
EWAKUUJĘ SIĘ POZA CENTRUM MIASTA
BLIŻEJ CENTRUM SIEBIE.”

Gdy natomiast, wszystko mnie już atakuję z każdej strony… to jeśli tylko mam taką możliwość oczywiście tak jak Zeus czynię ewakuację do lasu. To również i dla mnie jest swoista świątynia. Czuję się tam znakomicie. Niczym w domu. Także, kiedy czapka pełna, udaję się do pobliskiego lasu, aby poczuć spokój i harmonię. Coś pięknego, zupełnie jak ten kawałek, który stał się moim osobistym leśnym hymnem .

„NATURY CUD TO MÓJ BÓG,
TWARZĄ PRZECINAM WIATR.
NIE MA SŁÓW, NIE MA LUDZI,
SŁOŃCE WYZNACZA CZAS.
ŻYCIE SIĘ BUDZI,
W PYŁ OBRÓCI TEN MATERIALNY ŚWIAT.”

Zostajemy jeszcze na chwilę w lesie. Gdy w nim jestem czuję jakbym się przeniósł do pradawnych czasów. Wszędzie bowiem jest zielono i te zero cywilizacji. Naprawdę mam poczucie jakbym się przeniósł w czasie. Żyjemy w bardzo ciekawych czasach… czasach, w których pomimo tego, że mamy tak wielki rozwój technologiczny, co raz więcej ludzi otwiera się na piękno natury. Co raz więcej ludzi zaczyna podchodzić do życia tak jak Lukasyno – jak najbardziej naturalnie.

„TO STARA PRAWDA,
TWIERDZA PŁONIE, NIECH NIE ZAWAHA SIĘ NIKT.
ZAJRZEĆ W GŁĄB SIEBIE, A CZASEM NA DNO,
ABY OSIĄGNĄĆ SZCZYT.
WYSTARCZY TYLKO BYŚ ZRZUCIŁ SKORUPĘ,
ŻEBY URODZIĆ SIĘ ZNÓW.”

Tak jak zacząłem tą opowieść numerem Kaliego – C.O.M.A, który w szczególności odnosi do tych złych rzeczy, tak chce ją zakończyć utworem Płonąca Twierdza ekipy Hemp Gru. Mam wewnętrzne odczucie, że materialna twierdza jaką budowaliśmy od dawien dawna, właśnie na naszych oczach zaczyna upadać. Co raz więcej osób zaczyna zaglądać w głąb siebie odkrywając siebie na nowo. Wzrasta globalna świadomość, która może zaprowadzić nas do nowego lepszego świata czego sobie i Tobie rzecz jasna życzę. Wszystkiego dobrego!


Podaj dalej!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *