UTRATA ISTNIENIA

Janek podążając ścieżką  życiowej egzystencji, nagle ugrzązł  w potędze propagandy, która to wabiąc go paletą barw zawładnęła jego wrażliwym i nieprzygotowanym na bodźce umysłem. Brodząc po szyję machał rękami przestraszony, próbując uwolnić się wykrzykiwał.

– Dlaczego, dlaczego nikt mnie nie uprzedził! Dlaczego nikt mi o tym nie wspomniał! Matko moja! Dlaczego nie powiedziałaś mi o  tym, że na świecie dla ludzi są wyższe wartości niż wzajemny szacunek? Ojcze! Dlaczego nic nie wspomniałeś o cierpieniu, wyzysku, wojnach? Dlaczego nie wspomnieliście o zagrożeniach jakie niesie za sobą potęga monety (pieniądza) w formie złomu czy papieru, który to pochłaniając bezwzględnie ludzką uwagę nabiera mocy i wartości rynkowej!?. Dlaczego? Przecież czerpiąc z nas, staliśmy się oddani potędze, która wyjaławia, odczłowiecza, zniechęca oraz odcina od istoty istnienia. Jak wyjść, jak się otrząsnąć nie mogę, już nie mogę! Boże proszę pomóż. Dlaczego?! Czyż byście nie byli tego świadomi? Jak to możliwe, co się z wami stało? Wykrzykiwał miotając się w panicznym amoku. Krztusząc się i dławiąc złapał następny oddech.

– Nie, nieeee… już nie mogę, nie mogę nazwać tego wolnością! Czym jest to słowo? Jaką wartość w sobie niesie? Przecież pogrzebane w cieniu potęgi pieniądza już nic nie znaczy. Nie istnieje! Wolność nie istnieje!. Darł się wniebogłosy nie mogąc złapać tchu. – Woln… zachłysnął się łkając.-Wolność została pogrzebana pod stosem zbędnych pokus, gadżetów jakie serwuje nam konsumpcjonizm. Jak mam się z tego wygrzebać, co zrobić jak żyć. Jak pozbyć się tej latami wpajanej  pokusy posiadania. Ile jeszcze energii muszę poświęcić by zrozumieć, wyrwać się z tego. Jakim kosztem? Długi, dwa etaty, wieczne poczucie braku. Nie mam siły, pomocy! Resztkami sił wymamrotał. – Czy mogę to nazwać życiem? Koniec. Już koniec, już czas na przebudzenie !

Nagle jak wryty, jeszcze zdyszany usłyszał słowa Małgosi. – Już dobrze, Janek już dobrze. To był tylko zły sen, jestem przy tobie. Szeptała do niego jednocześnie wycierając mu pot z czoła rąbkiem poszewki. Janek z każdym oddechem uspakajał się coraz bardziej. – Już dobrze jestem przy tobie. – Co ci się śniło? – To było koszmarne, śniło mi się piekło. W prawdzie nie wiem czy  istnieje, jeśli tak  to już chyba wiem jak wygląda. – Czyli jak ? zapytała Małgosia. – W sumie okoliczności  jakby podobne ale otaczało mnie poczucie cierpienia i niedostatku, jakbym coś utracił, całe to piękno, które mam w sobie w moim otoczeniu. Coś jakbym nie czuł własnego serca, utracił połączenie z całością, egzystencją. Tak chyba wygląda raj utracony.

Bo przecież jak można żyć nie doświadczając siebie w pełni i piękna otoczenia? Jak można nie szanować cyklu życia? Jak można w otoczeniu obfitości czuć niedostatek?  Jak można tak zbagatelizować cud istnienia, utracić szacunek, doświadczyć powszedniości piękna istnienia? To tak jakby utracić całe piękno a zostawić tylko istnienie, które nagle staje się tylko egzystencją. Koszmarne. Dobrze, że jesteś przy mnie. Kocham Cię. Przytulił Małgosię zamykając oczy wyraził wdzięczność sobie i wszechświatowi za piękno istnienia, po czym  zasnęli w objęciach.

Koniec

Kocham Cię Człowieku, Raffi

Jeśli chcesz, możesz dać wyraz swojej wdzięczności stawiając nam kawę.❤

Ps. Tak sobie myślę, że nie ma  możliwości zmiany bez podważenia własnej tożsamości. Nie zmienię się, cały czas grzęznąc w światopoglądzie, który otrzymałem w pakiecie w chodząc na ścieżkę już samodzielnego wędrowca. Jak mogę się rozwijać nie wprowadzając żadnych zmian. Przecież akceptując dany mi stan rzeczy już nic nie odkryję, będę jak śnięty wędrowiec, który wyszedł i gdzieś ugrzęzł, zagubił się.

Podaj dalej!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *